sobota, 4 czerwca 2011

Wynik: pozytywny

Tak właśnie, niestety. Wcześniej sobie wmawiałem, że to po prostu człowiek może się starzeje, że już tak nie zależy. Wczoraj jednak pogodziłem się z faktem, że wynik gejtestu wyszedł pozytywy :)

Skąd taka refleksja? Po zrobieniu jakiś czas temu zdjęć u kolegi szerloka na treningu, wrzuciłem je na komputer i zacząłem przeglądać. Połowę ze względu na kiepskie światło, poruszenie czy cokolwiek innego od razu kasując. Doszedłem do zdjęcia które zapowiedziało, że jeden z zawodników na następnym zdjęciu w serii powinien akurat wykonywać dość efektowną akrobację. Wdusiłem więc niesamowicie podekscytowany strzałkę, aby przerzucić na następne zdjęcie. Nie wiem jakim cudem mi się tego nie udało zauważyć podczas robienia, ale na następnym zdjęciu, idealnie zasłaniając wykonywaną akrobację widniała, młoda, piękna, zgrabna kobieca pupa. Moja pierwsza reakcja zamiast:
"hmm.. ładna dupa" była:
"nosz kurwa! musiała wleźć w kadr?"
I siedząc wczoraj wraz z bandą skubiego przy piwku stwierdziliśmy, że to faktycznie oblany gejtest jest.

piątek, 27 maja 2011

Mały spoiler alert opowiadania o zamachu na Obamę nazwanego roboczo "Allah Akbar"

Jako, że ODP wychodzi mi uszami, postanowiłem wrzucić małą zapowiedź, tego co będzie.


[...]...
Kacper stał pod grubymi żelaznymi drzwiami w ciasnym, ciemnym korytarzu czekając, czekając na osobę z którą miał wejść do środka. Oczekując na przyjście strażnika, z niecierpliwości i znudzenia postanowił zapalić papierosa. Malutka przestrzeń jaką był korytarz na którym stał, momentalnie wypełniła się papierosowym dymem.
-Młody kurwa, przestań kopcić! Zaraz ide.- Dobiegło z głębi korytarza.
-Jo, jo.. pierdu pierdu pierdu - zaczął zrzędzić pod nosem młody Kowalski. - Chwila... chwila! John, to ty stara dziwko?!
-Ja cie słysze!- Znów doszło z głębi korytarza, więc Kacper ruszył w stronę z której dochodził głos. Po wejściu w jedyne otwarte drzwi, młody mężczyzna rozłożył z uśmiechem na twarzy ręce.
-John stara kurwo - zaśmiał się i objął starego przyjaciela - I Medi dziwko bez szkoły, ty też tutaj? - tym razem objął drugiego mężczyznę, który wstał z ustawionego w rogu pokoju krzesła. - Chłopaki, a żółtodziób to że niby kurwa kto?
-Witam, nazywam się hasan. Jestem...
-Jo, Jo Abdul, pewnie tłumaczem. Nie mogli przysłać kogoś bardziej doświadczonego, kto wie..wiadomo o co chodzi? - przerwał mu młody Kowalski.
-Ja pana bardzo przepraszam ale wydaje mi się, iż nie powinien pan tak mówić uwzględniając, że wygląda pan na młodszego. - Powiedział z lekko wyczuwalnym zdenerwowaniem tłumacz.
-Mhm dobrze, czy wie pan co się będzie działo, po wejściu do tego pokoju?
-Oczywiście, będziemy się starali nakłonić przetrzymywanego, do wyjawienia nam planu zamachu al-kaidy na prezydenta Obamę podczas jego pobytu w Polsce, z dopuszczeniem motywacji cielesnej.
-O kurwa - trzej przyjaciele parsknęli śmiechem - To potrwa krótko - wydusił z siebie w końcu jeden z nich.
-Przepraszam pana najmocniej, ale ja brałem udział w wielu przesłuchaniach, mam ogromne doświadczenie. Nie wiem, czy słyszał pan o człowieku legendzie zwanym Doktorem Lekterem - Po usłyszeniu tych słów trójka kamratów momentalnie przestała się śmiać. - Po reakcji odczytuje, że pan słyszał, otóż widzi pan z nim również miałem okazję współpracować. - Na co pozostali zgromadzeni w pomieszczeniu mężczyźni ponownie wybuchli śmiechem.
-Mam nadzieje, że zjadłeś skromne śniadanie Abdul. - Wycisnął z siebie przez śmiech Kacper, po czym zarzucił rękę na kark Hasana i zaczął go prowadzić na korytarz. - No to chodź, wykorzystamy to twoje ogromne doświadczenie.
-Dobra Abdul. - Zaczął młody Kowalski, zwalniając jednocześnie kroku. - Teraz wejdziemy do pokoju i oto jak będzie cała sytuacja wyglądać. Ej! - Podniósł głos, jednocześnie podnosząc palec w górę by uciszyć swojego rozmówce. - Będzie wyglądać tak. Ty usiądziesz sobie na krześle, I cokolwiek by się nie działo, utrzymujesz kontakt wzrokowy z pacjentem, przekazujesz mu spokojnie to co ja do ciebie mówię, zrozumieliśmy się? No to jazda.
Drzwi do pokoju otworzyły się na oścież. Na środku stało krzesło do którego przywiązany był na wpół nagi mężczyzna, brudny, zakrwawiony. Zgodnie z ustaleniem, Hasan usiadł na krześle na przeciwko niego. John, rosły mężczyzna, stanął za przetrzymywanym, by pilnować czy ten się nie usiłuje wyswobodzić. Natomiast Kacper wraz z ostatnim mężczyzną stanęli za tłumaczem. Nakazano tłumaczowi zapytać się o to, co planuje Al-kaida, nie przyniosło to jednak żadnej odpowiedzi.
-Ależ, gdzie moje maniery? Wypadało by się przedstawić - Powiedział w pewnym momencie, zakłopotany Kowalski. - Mówią na mnie Doktor Lekter. - Hasan zaczął tłumaczyć wypowiedziane słowa lecz w pewnym momencie, dostrzegając przerażone spojrzenie przesłuchiwanego, doszła do niego informacja którą miał przetłumaczyć. Wiedział, że dalsze tłumaczenie było zbędne, schwytany dobrze znał te dwa słowa.
Kacper podszedł do ustawionej w rogu pomieszczenia szafki i wyciągnął z niej mały palnik oraz metalowy pręt. Odpalił palnik, po czym ustawił koniec pręta w strumieniu płomienia, gdy pręt rozgrzał się już do tego stopnia, że świecił na pomarańczowo, Kowalski powoli podszedł do przywiązanego mężczyzny. Kazał powtórzyć tłumaczowi pytanie którym ten dręczył go od początku. Po raz pierwszy uzyskali jednak odpowiedź.
-Mówi, że nie boi się śmierci
-Powiedz mu, iż to mnie nie martwi bo mam zamiar sprawić, że będzie przerażony na myśl o dalszym życiu. - Gdy Hasan zaczynał tłumaczyć jego słowa, Kowalski wbił żarzący się pręt w udo mężczyzny. - Ach ten zapach grillowanego mięsa o poranku. - Powiedział zaciągając się unoszącym się zapachem palonego mięsa, włosów i strzępek ubrań.
-Hej! Hej! - krzyczał Kacper, uderzając z otwartej dłoni przesłuchiwanego - Powiedz mu żeby nawet nie myślał o tym, żeby zasłabnąć... Hej! Hej! Ahmed! Obudź się! - Młody Kowalski zrezygnowany, przestał szturchać i uderzać podejrzewanego o terroryzm mężczyznę. - No i chuj, popsuła się zabawka. Abdul... no i prosze, no dobra panie Himmler, jak już skończysz zachowywać się jak intelektualista, to wypierdalaj.

CDN. Zapewne wkrótce.

PS. Jeśli się spodoba to możecie ze spokojem rozsyłać linka dalej

czwartek, 26 maja 2011

Hugh Laurie - Let them Talk

Jeśli ktoś podobnie jak ja ostatnio często ma chujowy nastrój i chęć napicia się do lustra, to naprawdę polecam ten album. Jak już miałem okazje napisać w innym miejscu. Album ten kojarzy mi się ze starym, genialnym, mroczym bluesem z londyńskich mordowni, gdzie przychodzili desperaci i  szaleńcy, zamawiali kolejkę najlepszej whiskey, siadali przy stoliku i pizgali sobie w łeb. Spelun, w których wszyscy byli albo tak pijani, albo tak zdegenerowani i przyzwyczajeni, że nie robiło to na bywalcach najmniejszego wrażenia, wódka lała się dalej, a bylcy biesiadowali jak gdyby nigdy nic. Choć sam artysta znany jest zapewne większości jako Gregory House z serialu emitowanego przez Foxa. To trzeba mu przyznać, że i muzyke potrafi skubany tworzyć.

Przy okazji chciałem zapowiedzieć, że do końca przyszłego tygodnia pojawi się opowiadanie o zamachu na Barracka Obamę podczas jego wizyty w Polsce.

poniedziałek, 23 maja 2011

Małe końce świata

Według różnych przepowiedni, wczoraj o godzinie 18tej, miał nastąpić koniec świata. I tutaj nasuwa się pytanie, co to kurwa jest ten jebany koniec świata? Bo jakoś nikt nigdy mi nie powiedział. Czy mówimy o biblijnej apokalipsie, dniu sądu, otwarciu pieczęci, wypuszczeniu na ten ziemski padół czterech jeźdźców?
Jakoś nikt nigdy tego nie sprecyzował, a ja w pełni wierze, że wielu ludzi wczoraj,  dnia 21go maja, roku 2011 przeżyło koniec świata. Myślę iż nawet i dzisiaj dnia 22go maja 2011 wielu ludzi przeżyło koniec świata.
Być może nie spotkali jeźdźców apokalipsy, być może nie pochłonęły ich ognie piekielne, być może nie stanęli przed ojcem wszechmogącym. Ale przeżyli swój mały osobisty, personalny koniec świata, dzień w którym życie się zmieniło na zawsze, straciło sens.
Mimo pozornego pokoju każdego dnia giną czyiś synowie, czyiś ojcowie. Mimo pozornego życia w cywilizowanym świecie, każdego dnia gwałcone są czyjeś matki, czyjeś córki. Żądza władzy, przekonania religijne, chęć zysku powodują, że ludzie są wysyłani w najodleglejsze zakątki świata by zabijać. Każdego dnia gdzieś na świecie detonowane są bomby, wystrzeliwane są kule, przeznaczone by zabijać.
Dlatego warto zadać sobie pytanie, czy codziennie nie przeżywamy końca świata?

czwartek, 19 maja 2011

Mam moc kurwa... niach niach niach...

Z góry ostrzegam, że poniższy post będzie typowym pierdoleniem sfrustrowanego studenta, także jak komuś to nie odpowiada, to niech spierdala na drzewo. Dodatkowo warto nadmienić, że użyte w tym poście zdjęcie jest zaczerpnięte z kwejka, nie jest mojego autorstwa co by ktoś się nie burzył, że bez jego zgody i wiedzy przypisałem sobie jego dzieło.

Jak każdy prawdziwy żak, za zadanie domowe zabrałem się naturalnie, dzień przed terminem. Oglądnąłem zadania, usiłowałem sobie przypomnieć to, co tłumaczył nam pan doktor na wykładzie. W sumie to chyba mówił o tym z 30  minut, coś tam sobie przypomniałem, ale tak generalnie to...   że to tak kolokwialnie rzecz ujmując, chujnia z grzybnią.
No a więc dobrze myślę sobie...
SKUP się, myśl... 
no myśl kurwa!!...
o... muchaaaa.
Wróć!! No dobra, co nasz pan profesor na ćwiczeniach mówił na ten temat? Również opowiadał o tym około 30-40 minut, coś tam zadzwoniło... ale czy aby w tym kościele co trzeba? kto go tam wie... A zatem postanowiłem przeprowadzić skoordynowaną ofensywę na skarbnicę wiedzy, postanowiłem zapuścić się głęboko na tyły wroga, w otchłań niemoderowanych for i zła w czystej postaci... odpaliłem wikipedie. Z myślą, "nie jest źle, coś świta, zobaczmy co oni mają do powiedzenia".
Moje oczy zmieniły się z
o takich ->{..}  na
o takie -> {OO}. No tutaj osiągnąłem apogeum wszelkiej kultury i cierpliwości, zacząłem kląć, rzucać  jebami, kurwami, wyzywać wszystkich od katoli, polityków i innych złodziei. Pełna apokalipsa, "co to ma być?". W końcu mocno podburzony, postanowiłem napisać do towarzysza Piotra:
"Piotrze, jak do bladej nędzy zrobić to i to zadanie"
"No przecież to proste..." po czym nastąpiła chwila ciszy, w której to udało mi się wykląć Biednego, bogu ducha winnemu Piotra, jego rodzinę i ich  rodzinę. A laptopa już trzymałem w dłoni, żeby go wyjebać przez okno.
Następnie, stało się coś niesamowitego. W 2(słownie dwóch) linijkach, Piotr wytłumaczył mi jak bezproblemowo rozwiązać to zadanie. Dlatego mam apel
APEL
Nie jestem na Wydziale politologi, żeby tłumaczyć mi jak to będzie cudownie jak już się zabierzemy za robienie takich zadań.
Nie jestem również na Wydziale prawa, żeby tłumaczyć mi językiem prawniczym, kruczkami, hakami, małym druczkiem.
Ani na Wydziale humanistycznym, żeby dywagować nad wyższością jednego twierdzenia nad drugim.
Co może się okazać szokiem, na wydział Magi i Iluzji (WMiM) też nie jestem, jestem na wydziale fizyki, także naprawdę nie trzeba napierdalać z palców fireballami, wystarczy mi to krótko, zwięźle jak chłopu na roli wytłumaczyć, ew pierdolnąć łopatą żeby weszło, ja zrozumiem.

wtorek, 17 maja 2011

Poranny numerek

Ona stała w kuchni, przygotowując nasze tradycyjne jajka na miękko i tosty, mając na sobie jedynie Tshirta w którym miała zwyczaj sypiać.
Kiedy wszedłem, niedokońca przebudzony, ona się do mnie odwróciła, spojrzała mi w oczy i wyszeptała "bierz mnie".
Moje oczy się zaświeciły i pomyślałem sobie, "Albo jeszcze ciągle śpię, albo to mój szczęśliwy dzień"
Nie chcąc stracić tej chwili, chcąc dać jej to czego pragnęła, dałem z siebie wszystko, w tej chwili, w tym miejscu, na kuchennym stole.
Po wszystkim podziękowała i wróciła do kuchenki, by dokończyć nasze śniadanie, z Tshirtem wciąż wokół jej szyi.
Zadowolony, ale jednak trochę zmieszany postanowiłem zapytać: "o co chodziło?"
Szybko więc wyjaśniła z uśmiechem na ustach, a nic, timer do jajek się popsuł.

Nie jest moje ale postanowiłem, że warte przetłumaczenia:)

sobota, 14 maja 2011

... No i pełen SZOK

Nie wiem, czy to odpalone zaraz przed snem olejki eteryczne, czy  ziółka, ale muszę powiedzieć szczerze, że stało się coś, co mi się już od jakiegoś czasu nie udało... wyspałem się, nieprzerwane 7 godzin snu. FUCK YEAH.

wtorek, 10 maja 2011

AaAaAaAaAaaaaaa!!!!

boziu boziu boziu....
chce mi sie pić wóde
chce mi sie palić szlugi
chce mi sie zjarać
chce mi sie wyspać jak człowiek
i niech mnie ktoś kurwa przytuli....

I jeszcze mam zaczętą książke i 2 opowiadania, a ciagle sie pojawiają jakieś inne pomysły...

Drogi piesku... nie patrz tak na mnie!

Jako, że ostatnimi czasy, mam pewne problemy ze snem to powiedzmy sobie to tak delikatnie. Nie wyglądam najlepiej, żeby nie powiedzieć, że wyglądam jak kupa gówna przepuszczona przez mikser. Z której to też okazji, ostatnio wystąpiła pewna zabawna historia, mianowicie idąc grzecznie za Pawełkiem aby ten mógł nam zrobić obiad, bo ja zdecydowanie nie byłem w stanie go zrobić sobie sam. Ale wracając do sytuacji, wyszliśmy ze sklepu do ktorego zawsze zachodzimy idąc do Pawła i przechodziliśmy obok jakiejś grupki ludzi wśród której stała pewna młoda kobieta z psem z serii: niski, szeroki, morderca z ryja. Pies się na mnie spojrzał jeszcze zanim się do niego zbliżyliśmy, zaś jak koło niego przechodziliśmy, to zaczął mnie obwąchiwać. Na co mój zmęczony umysł zareagował dowcipem: "Psie, ja wiem, że wyglądam jak padlina, ale jeszcze mnie nie wpierdalaj". Jak się zorientowałem chwilę później, musiałem nie tylko pomyśleć, ale także i powiedzieć to do siebie pod nosem, bo właścicielka parsknęła śmiechem pod nosem. Pawełek też się odwrócił i stwierdził, że no w sumie to prawda, że dzisiaj to wyglądam jak padlina. Ale żebym się nie martwił, da mi coś zjeść i będę mógł zalec spać, co mnie szczerze bardzo pocieszyło...

piątek, 29 kwietnia 2011

Mroczny władco, panie podziemi spraw aby mi sie chciało, tak bardzo jak mi sie kurwa nie chce...
Zajebiście ambitny plan na dni 30.04-3.05
- Doleczyć kaca... A to coś nowego... wiem, wiem, dawno sie z tą cholerną bestią nie widziałem :D to jednak całe szczęście, że pan bóg stworzył coś takiego jak kac, bo inaczej byśmy non stop chlali.
- Zrobić 2 projekty na podstawy projektowania. Co to są za cudactwa, to jest pełna poezja.
- Napisać program na języki programowania
- Nauczyć się na ODP
- Nauczyć się na dyskretną
- Nauczyć się na rachunek prawdopodobieństwa. Chociaż z tym nie będzie raczej problemu to i tak trzeba coś tam podłubać, coby sprawy nie spierdolić.
- Nastawić wino (fuck yeah) już nawet jest taki zajebiaszczy 35 litrowy gar...

A znając życie z ambitnego planu, na podbój kosmosu, wyjdzie dupa...

wtorek, 19 kwietnia 2011

Szlifowanie pierwszego rozdziału historii o wampirze z kaszownika

Proces szlifowania, dopisywania, zmieniania, kasowania i tak w kółko,  krótki pewnie nie będzie, ale cóż to... damy rade. Mam nadzieję, zdążyć przed 500tnymi odwiedzinami.

Opowieści dziwnej treści, czyli jesteśmy normalni - O PaPuuuu

No Joooo...

Byliśmy, wypiliśmy, zwyciężyliśmy, tudzież wróciliśmy w pełnym składzie, jak kto tam sobie woli... Opierdalanie się było pierwsza klasa i chociaż, ja wieeem już trochę przelatanego zestawu... dziwki, koks, firefox nie było, to też było zajebiście... browar, fajka i kiełbacha z rana to wszystko czego człowiekowi jednak do szczęścia potrzeba...

Nadjeziorne włości Filipa były już nam dobrze znane, teraz w odrobinę lepszym stanie, bo w zdecydowanie lepszym porządku niż wcześniej, sami zresztą chociaż ostatnim razem nie zostawiliśmy domku w idealnym porządku, to i tak w lepszym niż na wejściu, nie inaczej było i teraz. Malutki kompleks domków momentalnie urzeka ciszą i stoickim spokojem jaki się tam napotyka, dla wielu ludzi wychowywanych od maleńkości w mieście, cisza jaką się tam zastaje boli i dzwoni w uszach.

Krótki dialog osób zgromadzonych na tarasie rozwalonych z piwem i fajką w dłoni.
-Włączmy jakąś muzykę
-Kontempluj cisze kurwa...
-Kontempluj nature kurwa...
-Chuj z naturą, toć ta cisza jest przerażająca...
-Slayer... Napierdalać!!

Nie żebym nie doceniał muzyki Slayera, ALE... od czasu do czasu naprawdę bardziej doceniłbym chwilę odskoczni w cisze w dzisiejszym zabieganym, gwarnym świecie.

Ale wracając do tytułowego "O PaPuuu" trzeba sobie wyobrazić scenę, jest jednak jakby zimno, jedzenie się już generalnie skończyło. Zostały piwa, więc wszyscy otuleni kołderką siedzimy na kanapie, wystają tylko: piwo i głowa. I w tym momencie, przypomniały mi się opowieści rodziny, jakto się kiedyś siadało wokół malutkiego telewizorka i czekało na wieczorną transmisje, klimat musiał panować dość podobny. Jako osoba słabo znosząca filmy z serii american dream happy fuckin ending... zacząłem sobie szydzić już wcześniej z lecących filmów, wszyscy po odpowiedniej ilości piwa byliśmy bardzo odpowiednio nastawieni, generalnie nieznikający uśmiech na ustach. W pewnym momencie po przełączeniu na "Hannibala po drugiej stronie maski" scena nr1, PYK zmiana scenerii. Na ekranie pojwił się ogólny widok biedy, zniszczeń wojennych w tle i jakieś zwierze pałaszujace leżące zwłoki na pierwszym planie, dosłownie chwile po zmainie sceny, pierwsza myśl jaka przyszła koledze do głowy, JEB wyskoczyła mu z ust z pełnym entuzjazmem... "O PaPuuu".

Osobiście zajęło mi dobre 2-3 minuty, zanim przestałem płakać i znów zaczałem oddychać. Podobno śmiech to zdrowie, ale ja się prawie udusiłem...!!! Następnego ranka, ból mięśni brzucha spowodował, że śmiech sprawiał mi ogromny ból.

niedziela, 20 marca 2011

Opowieści dziwnej treści, czyli jesteśmy normalni - Chwiejąca się ściana.

No i kolejna historia już świeższa, bo z dzisiaj.

Ponownie w roli głównej występują moi koledzy Piotr i Paweł w jednej osobie naturalnie. Wracając z ciężkiej pracy przy nauce kolegi analizy matematycznej, miałem wrócić do domu pouczyć się na egzamin ze statystyki. Stwierdziłem jednak, że jak wrócę do domu to spojrzę na książki i stwierdzę: "jebał go pies, ide na piwo do hadesu" a jakoś nie miałem ochoty wracać po kilku piwach do domu, bo to by wykluczyło nauke we wszelkim wydaniu na dzień dzisiejszy. Postanowione... ide odwiedzić Pawełka. Pyk pyk pyk napisałem smsa, Pawełek w domu, bardzo zajety robieniem zdjęć. Tak więc przyszedłem, pogadaliśmy, pośmialiśmy się... nieistotne. Przyszła późna pora, czas się zbierać, no to rach pach ciach zabieram się za ubieranie, Paweł wyskoczył na korytarz i stoi lekko zmęczony, głodny, troche się chwiejący. Nagle ni z gruchy ni z pietruchy, PIZG zaatakowała go ściana.. spojrzałem się na niego...
- Paweł nie pij tyle - rzuciłem z lekkim uśmiechem, na co paweł odpowiedział ze stoickim spokojem
- To ściana sie chwiała, musiałem ją podtrzymać.
Atak śmiechu był wprost tragiczny.

Opowieści dziwnej treści, czyli jesteśmy normalni - mój charakter.

Jest to jedna z opowieści z serii nie jesteśmy normalni

Przypomniał mi się historia z moim towarzyszem niedoli w nie byciu normalnym, Pawełkiem. Stoję sobie spokojnie na dziale ogrodniczym w realu, coś czytam, czytam. Nagle stuk mnie coś w zadek uderzyło, wyskoczyłem przestraszony. Odwracam sie... patrze a tam Pawełek stoi z czarno-czerwonym iście diabelskim trójzębem. Pawełek ubrany w czarną kurtkę, ujeżdżając trójząb jak konia, z szelmowskim uśmiechem na twarzy rzucił: "to twój ciemny, podły charakter ci dokucza" :D Reakcji można się domyśleć...

środa, 16 marca 2011

Hollow man

Hollow man



lying in a moody grave, I feel

the tears run down my hollow chick

the winds of change

smacking my numb face



trying to crawl, trying to hide

I cry for forgiveness

for the evil souls I saved

and good once I've taken



for the sins I didn't commit

and the good deeds I made

for every life I've touched

every family I've destroyed


every grave

every pile of burnt out ashes

every letdown I've left behind



trying the tears to be honest

knowing it is just rain

running down my soulless face

niedziela, 6 marca 2011

Początek

No i się zaczyna... Natchniony wpisem kolegi, że go motywuje od czasu do czasu do pisania stwierdziłem, "A chuj, co mi tam..." co będę jego motywować skoro samemu można coś skrobnąć. 

Blogi... taaa... dziwna rzecz, dla cieniasów i wannabe pisarzy, osobiście zdecydowanie należę do pierwszej kategorii. Pomijając fakt, że od czasu do czasu coś tam skrobie jak najdzie wena, nawet już z 90 stron jednej książki i 10 drugiej sie udało naskrobać, to pisarzem nigdy nie zostanę, a w każdym razie taką mam nadzieję, bo to by oznaczało kompletny upadek polskiej beletrystyki.

Nie ma co jestem cieniasem, takie życie, nic na to nie poradzę, że będąc wampirem starej daty są sytuacje, miejsca, ludzie i zachowania, które powodują, że nie czuje się jak mężczyzna, bo poczucie, że jestem normalny dawno temu poszło na piwo.

Część osób zadaje sobie zatem pewnie na tym etapie pytanie, "po kiego chuja będziesz zaśmiecał internet?"

Pytanie o tyle ciekawe, że sam nie do końca znam na nie odpowiedź. Jak narazie trzymajmy się zatem odpowiedzi, TAK SOBIE, żeby od czasu do czasu upuścić trochę ciśnienia. Nie będę pisał tutaj o polityce, bo jestem szczęśliwym posiadaczem braku telewizora, a na polskich portalach informacyjnych bywam rzadko, a jak bywam to unikam polityki. Będzie trochę pierdolenia głupot, trochę narzekania na rzeczywistość (czyli stan przejściowy spowodowany brakiem alkoholu), trochę na ludzi i pewnie jakieś opowiadania, części książki... zobaczymy, wyjdzie w praniu.